Pieniądze za praworządność
Parlament Europejski wymyślił nowy bat na państwa, które w swoim postępowaniu, zdaniem Unii, odchodzą od zasady praworządności, a należy pamiętać, że jest to jedna z podstawowych, fundamentalnych zasad funkcjonowania całej Unii Europejskiej. Zatem jest ona ostro przestrzegana i pilnowana. Tymczasem zaostrzające się w Europie nastroje nacjonalistyczne niepokoją do tej pory otwartą na innych Unię. Na celowniku znalazły się Polska i Węgry, ale sankcje mogą objąć także i inne kraje. Lista jest otwarta.
Nowe przepisy UE, które mają wejść w życie w 2021 roku połączą ze sobą w zależność wypłatę funduszy unijnych z przestrzeganiem praworządności. Ma to być bat na tych, którzy z unijnej kasy otrzymują ogromne środki na inwestycje i rozwój, a jednocześnie grzebiąc w przepisach odchodzą od zasad państwa prawa. Parlament europejski już jest po głosowaniu. Za podjęciem tych rozwiązań zagłosowało 397 posłów, przeciw było 158. 69 deputowanych wstrzymało się od głosowania.
Komisja Europejska przedłożyła projekt „pieniądze za praworządność” już w maju 2018 roku. Do wdrożenia w życie tychże przepisów potrzebna jest aprobata Parlamentu Europejskiego oraz Rady UE, składającej się z ministrów krajów członkowskich. Jak przekonują zwolennicy nowych przepisów, nie ma tu mowy o sankcjach lecz o zabezpieczeniu unijnych pieniędzy. Euroentuzjaści boją się bowiem sytuacji, w której kraj członkowski otrzyma ogromną pomoc na rozwój, lecz po zmianie prawa wewnętrznego nie będzie możliwe odzyskanie tych pieniędzy w razie wykrycia nieprawidłowości, w tym zachowań podyktowanych korupcją czy naciskami politycznymi. Parlament więc postanowił jeszcze zaostrzyć przepisy, by mieć pewność, że unijne fundusze będą chronione i zabezpieczone przed takimi niewłaściwymi zachowaniami. Łamanie prawa unijnego ma być karane. Praworządność jest warunkiem demokracji, stabilności i wzajemnego zaufania w UE. Jeśli te wartości nie będą przestrzegane, UE straci wiarygodność w oczach swoich obywateli, a także na świecie.
Tymczasem znalazła się pokaźna grupa europosłów, którzy nie zgadzają się z nowymi przepisami. Swoje racje tłumaczą próbą ingerencji aparatu unijnego w suwerenne sprawy krajów członkowskich. Wskazują, że takie zachowanie może doprowadzić do licznych buntów, jak choćby we Francji. Bunt będzie miał także swój wyraz przy urnach wyborczych, gdzie do głosu będą dochodzić skrajne ugrupowania, niekoniecznie popierające idee unijne. Przykładem może być właśnie Polska czy Węgry.
Tymczasem projekt przepisów „pieniądze za praworządność” wskazuje, że to Komisja Europejska będzie decydować o zmniejszeniu wypłat funduszy unijnych, a także w skrajnych przypadkach odebrania części pieniędzy. Jeśli zajdzie taka potrzeba ów „wyrok” będzie mógł być uchylony wyłącznie przez Radę EU podczas głosowania, gdzie konieczne będzie poparcie uchylenia przez kwalifikowaną większość, czyli 55 procent krajów reprezentujących 65 procent ludności Unii. Gdyby przepisy byłyby już stosowane, Polska i Węgry byłyby zagrożone zawieszeniem niektórych funduszy, choćby z racji wszczęcia postępowania z art. 7 Traktatu o UE.